Kupa strachu

Korzystając z fistaszkowej drzemki poczytałam to i owo na temat dziecięcej kupki.Podczas wieczornego przewijania postanowiłam przyjrzeć się "tematowi z bliska", wzięłam do ręki lampkę i...zmroziło mnie. Serce zaczęło walić jak szalone.Wewnątrz pieluszki znajdowały się delikatne pojedyncze pasma śluzu wymieszanego z krwią.Jeśli to własnie nazywają intuicją bądź jak kto woli przeczuciem, mniejsza o to- cokolwiek pchnęło mnie, żeby to zrobić pchnęło mnie w momencie idealnym.
Cholera???Jestem Mamą od kilku dni, nie mam pojęcia co robić  w takim momencie.Pierwszą osobą która przychodzi mi do glowy jest nasza położna środowiskowa(tak, włąśnie korzystam z koła ratunkowego"telefon do specjalisty o którym pisałam TUTAJ).
Dzwonię (jest godzina 22) opowiadam ze szczegółami co się dzieje(powstrzymuję się, żeby nie wysłać do pielęgniarki mmsa z zawartością pieluszki).Zadaje mi pytania pomocnicze(najwyraźniej czuć moje zdenerwowanie) i mówi, żeby obserwować przez noc i jeśli sytuacja się nie poprawi natychmiast iść rano do lekarza.
Po telefonie beczę.Fistaszka była dziś niespokojna i marudna. Wyrzucam sobie, że nie wpadłam na to wcześniej, że coś może jej dolegać.
Wiem już, że noc będzie "na czuwaniu". Ponieważ Dziecko moje średnio co drugie karmienie robi kupkę pole do obserwacji będzie na pewno. Sytuacja się nie poprawia. Małe pasma krwi w dalszym ciągu się pojawiają choć jest ich bardzo malutko, JEDNAK SĄ!Rano idziemy do lekarza.Lekarka ma niepokój wypisany na twarzy(nie cierpię niepokoju wypisanego na twarzy lekarza).Bada Fistaszkę, wypisuje receptę na leki(wszystkie dobiera ostrożnie przez wzgląd na wiek Fistaszki), wypisuje skierowanie do szpitala mówiąc, że jeśli do 4 godzin sytuacja się nie ustabilizuje po lekach, trzeba będzie pojechać tam z Małą.
Wychodzimy od lekarza i beczę"takie malutkie dziecko do szpitala?czy będę mogła być z nią?co z karmieniem piersią?".
W domu czekamy na kupę Fistaszkową jak na wybawienie. Jest,pierwsza po lekach bez  śluzu i pasm krwi.Nie, nie oddychamy z ulgą, mam wrażenie-zaczynamy oddychać.Kolejna i kolejna. Sytuacja opanowana.Krwi nie ma. Cud. Chowam skierowanie na dno szuflady, nie chcę go nawet oglądać.
Popołudniu odwiedza nas położna zaniepokojona moim telefonem dzień wcześniej.
Co jadłaś? pyta-wprowadzałaś coś nowego?
Nie, nic nie wprowadzałam
Na pewno?
Nic.No może śliwki suszone, wczoraj zjadłam bo od porodu mam problem z "rozruszaniem "jelit
No to już mamy odpowiedź.Śliwkami można najbardziej zniszczyć delikatne jelitka dziecka. Nie jedz ich absolutnie!
Ogląda też pieluszki. Mówi, że nie wygląda to źle, najwyraźniej Małej nie posłuzyły śliwki a krew prawdopodobnie od pęknietych naczynek.
Już , nie martw się, jest dobrze.Tylko tych cholernych śliwek nie jedz.


Zachciało mi się rozruszania jelit(o tej cudownej sliwkowej metodzie rozpisywało się któreś z forów) tak czy siak- nie polecam karmiącym mamom!
Tak na marginesie pokłony dla naszej służby zdrowia i pani doktor, która ani słowem nie wspomniała, że karmienie piersią i takie objawy u dziecka mogą sugerować, że trzeba coś wyeliminować z jadłospisu.Ech!na całe szczęście to już za nami.

Tak więc w pigułce:

JAK POWINNA WYGLĄDAĆ KUPA ZDROWEGO DZIECKA?polecam atlas kupek niemowlaka (naprawdę tak się nazywa) KLIK



Komentarze

  1. Hehe, my też swoje przeszliśmy z kupami. Kiedyś dziwiłam się, że ulubionym tematem matek są kupy ich dzieci, a teraz to doskonale rozumiem! Kupki niemowlęce to temat rzeka i od obrazu kupkowo-brzuszkowego zależy jakość życia - dziecka i nasza. Nie wiedziałam o tych śliwkach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację,chyba każda Mamą po jakimś czasie spokojnie mogłaby doktoryzować się z tematu kupek :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobała Ci się treść posta?A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?Zapraszam do komentowania!

Popularne posty