23.06.2021

 Jutro mija rok, gdy odeszłaś.

Stoję przy Twoim grobie i nadal myślę, że to ktoś inny.

Zastanawiam się czy może być tak, że nigdy nie pogodzę się z Twoją śmiercią.

Dziś tak naprawdę jest dla mnie rocznica. Ten dzień, dzień Ojca ,kiedy poczułaś się lepiej, który był naszym pożegnaniem. I wtedy wychodząc przesłałam Ci buziaka i wiesz? Robię tak za każdym razem gdy jestem na cmentarzu. Pół roku nie byłam w stanie wejść do mieszkania w którym cierpiałaś i umierałaś.

Do dziś mam obraz przed oczami Ciebie leżącej tam na podłodze, zwijającej się z bólu. I pamiętam siebie skrajnie bezsilną, pełną strachu, że zaraz umrzesz, gdy wróciliśmy od lekarza.

Pamiętam gdy mówiłaś, ze chcesz już tam pójść.

Jednak Ty, siłaczka do końca, chociaż pewnie czułaś, że odchodzisz dałaś nam ten jeden dzień.

Jeden Dzień, żeby Cię pożegnać.

Twój sweter przestał pachnieć Tobą, choć zamknęłam go szczelnie w reklamówce. Czas.

Nie płaczę tyle, co kiedyś, choć czasem ściśnie mi gardło, lub zrobi się niewypowiedzianie smutno. Czas.

I ten czas mija i będzie mijał a ja nadal nie znajduję w tym sensu. Przecież byłaś jak Mama, dlaczego...?

W zeszłym tygodniu gdy byłam na cmentarzu potrzebowałam Twojego wsparcia, kolejnego dnia jechaliśmy z Adrianem do genetyka do Opola. Zrobili mu markery.

Wiem za dobrze czym jest paraliżujący strach o człowieka, którego się kocha. Tak właśnie czułam się tam, jak sparaliżowana. Był u lekarza a ja czułam jakbym nie oddychała, jakby czas niemiłosiernie wolno płynął. Wciąż czekamy na wyniki. Przecież ta historia nie może się powtórzyć. Nie może. Nie chcę, żeby strach był ciągle z nami, chce żyć normalnie.

Być może on wścieka się czasem na mnie, że pojechaliśmy tam, to przecież takie dalekie od jego sposobu radzenia sobie z problemem, zamiatania pod dywan, uciekania? 

Stan Wiesi był efektem wieloletnich zaniedbań i jestem tego świadoma, przejrzałam całą dokumentację szpitalną. Okazuje się, ze w 2013 roku pojawiło się coś na wątrobie. Coś co wymagało dalszej diagnostyki a zostało zignorowane.

Nigdy nie darowałabym sobie, ze stałam z założonym rękami

Po powrocie  byliśmy skonani. Zasnęliśmy a później się kochaliśmy. Potem płakałam i nie mogłam przestać. To jest strach. Wszystko puściło.

Wierzę, ze opiekujesz się nami, czuwasz. Nie pozwól, żeby stało się coś złego.

Wierzę w to, że jesteś z nami, czasem nadal czuje Twój zapach.

I pojawia się ten sen tak realny, że idę ulicą i widzę Ciebie i wiem, ze to wszystko pomyłka i czuję niewypowiedzianą ulgę.

Później się budzę.

Komentarze

Popularne posty