Zwrot czyli moja ewolucja

Dziś był ten dzień który na niezwykle długo ładuje mi akumulatory.Cały dzień spędziłam z moim Dzieckiem od rana do wieczora,tylko my dwie. Najlepszym dowodem na to, jak obydwie tego potrzebowałyśmy było spontaniczne wyznanie Misi podczas jazdy samochodem "Mama kocham Cię bardzo.Chcę więcej takich dni".
Uwierz mi Córciu że ja też.
Ubolewam nad tym że moje życie trochę sfiksowało i od dwóch miesięcy przeszło na nieco inny tryb.
Tryb, w którym niestety jest mnie mniej dla Ciebie i naszych wspólnych chwil.
Dlatego taki dzień jak dziś smakuje wspaniale i zrobię wszystko by było ich więcej.
Brakuje mi urlopu, odpoczynku i czasu tylko dla naszej rodziny choć ze wszystkich sił staramy się nadrabiać ten czas w weekendy.
Jest to ten mroczniejszy aspekt sytuacji.
Jaśniejszy jest następujący...Jeszcze jakiś czas temu wspominałam jak bardzo fascynują mnie ludzie, którzy dokonują w swoim życiu zmian. Oczywiście mam na myśli wyważone decyzje  a nie bezmyślne spontany.
Myślę, że spokojnie mogę powiedzieć że jestem na bardzo dobrej drodze i dokonuje zmian. Wszystkie okoliczności jak i jej dziwaczne zbiegi i rozbiegi, przede wszystkim jednak ogromna determinacja ,której braku nie mogę sobie zarzucić doprowadziły mnie tutaj.
W piątek kończę dwumiesięczne szkolenie.  
Sen z powiek zaczęła spędzać mi wizja siebie z tobołkiem na kijku pukająca od drzwi do drzwi w poszukiwaniu zatrudnienia, lub chociaż cienia szansy, czyli powtórka z rozrywki.
Jednak...
Dostałam propozycję bardzo intratnej posady w rozumieniu szansy rozwoju. Założyciel Akademii w której się szkolę,  znana osobowość świata fryzjerskiego zaproponował mi pracę argumentując niesamowitym potencjałem oraz pozytywną aurą.
Jak reaguję?
Po pierwszym szoku "naprawdę ja?serio?" i hurraoptymizmie w skali dwóch dni staje się wycofana, zamknięta i odczuwam jakbym się uwsteczniła w umiejętnościach.
Zajebistość  i ironia roku. 
Pewnego wieczoru nawet płaczę rzewnie, że nie dam rady.
Heheszki heheszkami ale średnio zabawne wydaje mi się jak bardzo potrafię być dla siebie bezwzględna i okrutna.
Jak niezmiernie rzadko bywam z siebie choć w mniejszym stopniu po prostu zadowolona.
Idę na rower, wietrzę łepetynę budzę się następnego dnia i wiem, że będę jak Tommy Lee Jones w Ściganym.
Bo przecież nie o to do cholery chodziło, żeby się teraz wycykać nieprawdaż?
Kto nie walczy ten nie pije szampana, pora schować kompleksy i wejść w to z podniesioną głową.

Hej Marta przecież to Ty jesteś tą osobą, która zmienia swoje życie!

Komentarze

Popularne posty