Czuję miętę do działania

Jakieś 65 razy zwątpiłam w siebie uznając, że cholernie wyboista droga w stronę fryzjerstwa zaczyna być niczym omen.Daje mi znaki, że to może nie tędy, to nie dla mnie.
Zawsze bardzo wysoko ustawiam sobie poprzeczkę i kiepsko znoszę niepowodzenia (porażka to zbyt mocne i takie nieatrakcyjne określenie).Postanowiłam zawalczyć o swój profesjonalizm co w pracy fryzjera wydaje się być pierwszorzędne. Nabrać pewności w tym co robię, a czuję to zdecydowanie.
Od paru dobrych miesięcy ubiegałam się o kurs wartości 12 tys a konkretnie o jego refundację z urzędu.
Udało się.
I bez przekłamania piszę że dokonałam tego, bo to najbardziej "wychodzona" rzecz w moim życiu.Ile kosztowało mnie to nerwów i energii tylko ja wiem.
Zatem wznoszę toast (miętą) za plany, które stają się coraz bardziej na wyciągnięcie ręki, bo od poniedziałku zaczynam robić coś dla siebie...Działać!
Jeszcze tego nie czuję, nie rozpiera mnie radość.
Do spokoju wewnętrznego potrzebuje jeszcze chwili bo ostatnio codzienność była trochę nerwowa.
Małą chwilkę.
To co?
Spełniamy marzenia dalej?






Komentarze

Popularne posty