F jak feczkole

6 miesięcy  temu rozpoczęłyśmy przygodę z przedszkolem.

Bilans pierwszego tygodnia...
5 dni przedszkola, pół wiadra wylanych łez, wyrzygana pomidorowa, parę razy rzucone "kurwa"(z niestety bardzo wyraźnym "r" nie pozostawiającym złudzeń).Chciałoby się napisać, że kiepsko było przez tydzień.Hmmm...
Kiepsko było trochę dłużej.Łzy rzęsiste rozpaczliwe przy pożegnaniach, wczepianie się całym organizmem w Matkę Oprawcę potęgujące złe samopoczucie. Sytuacja nowa i egzotyczna, obce twarze, płaczące dzieci, nowe miejsce i Panie, wspólne posiłki, kapcie na zmianę i półeczka z parasolem.Codzienność Minki się zmieniła o 180 stopni.Pobudki o 7, wędrówka do przedszkola gdzie przeżywałyśmy pożegnania każda na swój sposób, a myślę równie mocno.
Rady życzliwych.Płacze?Nie puszczaj jej, lepiej niech w domu zostanie.
Przecież to jedna z tych sytuacji w życiu gdy podejmujesz decyzję- słuszną w każdym calu jak Ci się wydaje i jakkolwiek ciężko nie byłoby na początku tej drogi- nie możesz się cofnąć.
Dlaczego nie możesz?Bo pierwsze wiesz to i każda cząstka Twej matczynej intuicji i komórki krzyczy Ci- to dla niej najlepsze.Będzie wśród rówieśników.To sprzyja jej rozwojowi, nauczy się funkcjonować w większej grupie ludzików, co bez wątpienia wpłynie na jej osobowość, charakter jak i poniekąd przyszłe życie.
Po drugie, nawet jeżeli jest ciężko, masz być dla niej oparciem, opoką, nie możesz się cofnąć, to Ty masz być pewnym punktem, przystanią, Przedryfujecie razem przez ten ciężki czas. To co wydaje się łatwiejszym rozwiązaniem na chwilę, nie jest nim na dłuższą metę.
Po trzecie...Nawet najdłuższa żmija mija, okres aklimatyzacji kiedyś się skończy" jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie".
Kiedyś myślałam, że Minka  łatwiej zniesie rozłąkę ze mną bo zostawała z Naszą Mary Poppins, jeździła do Dziadka, na tydzień, dwa...Myliłam się bo podstawową różnicą było to, że ich znała natomiast rzeczywistość przedszkolna była kompletnie nowa...i obca.
Pamiętam, że Pani Ola codziennie robiła pociąg z dziećmi trzymającymi się swoich ubrań, wprowadzając je w ten sposób do sali przedszkolnej.Minka systematycznie i z niezwykłą konsekwencją odmawiała udziału w tymże wstępie. Nastąpił jednak taki dzień, gdy pobiegła na środek sali w samych skarpetach i dołączyła do pociągu zostawiając mnie głęboko zdumioną gdzieś z boku.I pewnego dnia wyjść nie chciała z przedszkola.I pożegnania przestały być rozpaczliwe,
a powitania spokojniejsze.Nawiązała pierwsze przyjaźnie, występowała w jasełkach, była na wycieczce.
Każdy, dosłownie każdy dzień to krok naprzód.
Nasza relacja wzmocniła się.
Setny i na pewno nie ostatni raz jestem z Ciebie bardzo dumna Córeczku. Jesteś silną i niezwyklę mądrą Dziewczynką.Mamy to za sobą.







Komentarze

Popularne posty