Kocham człowieka.

Kiedyś myślałam, to może się nie udać.
Myślałam, że może skończyć się nagle.
Bo się różnimy, bo on bywa szorstki niczym nosorożec.
Bo wkurza mnie czasem, że bywa "od kołka ciosany", że nie jest mężczyzną wyrywającym reklamówki z rąk, czy zamaszyście drzwi otwierającym.
Bo skarpetki są przecież  brudne tylko z zewnątrz a koszulka ma małą dziurkę.Włosy na tyle krótkie, że nie złapiesz ich trzema palcami tylko dwoma.
Bo ma wylane po całości co kto o nim sądzi, a po ciężkim dniu zamyka drzwi za pracą i nie wraca do tego, podczas, gdy ja przeżywam,dodaje dramaturgii błahym historiom o których jutro nikt nie pamięta.
Czy to się może udać?Przy tak pozornych różnicach?
A może. Tylko trzeba do tego dorosnąć, dojrzeć, poznać i zaakceptować.Bo może tu czy tam przydałby się szlif, ale u mnie również.
Dziś spotykamy się w połowie drogi. Jesteśmy ukształtowanymi ludźmi po trzydziestce.I wiem,że kiedyś byłam bardziej bezkompromisowa, dziś natomiast jestem w stanie powiedzieć "przepraszam, wkurzyłeś mnie tym czy tamtym" .On rzuci mi czasem pół żartem"i co się uruchamiasz?" i wiadomo, że to jest ten punkt.Pora spasować.Po co marnować czas?
Czasem większa miłość przychodzi  z czasem, codziennością.I nie ma na początku trzęsienia ziemi.
Sądzę, że obydwoje cenimy to co mamy dziś.Bo może jeden pokój, ale często słychać w nim śmiech...
Dziś mam przy sobie człowieka, który jest mi bliski.Imponuje jako człowiek, pociąga jako mężczyzna.Z którym mogę pomilczeć i pokłócić się.I jedno i drugie nic między nami nie kończy, nie zmienia.
I kiedyś myślałam, że to patologia, że tak niewiele mówię o nim.Ja po prostu potrzebowałam czasu.
Nie od wczoraj tworzymy rodzinę w pełnym znaczeniu tego słowa.
Dziś jednak zrozumiałam, jak bardzo to cenię.



Komentarze

Popularne posty