O takim jednym...

Pewna Pani (powiedzmy Krysia) pisze list do pewnej redakcji o swoim związku.Pisze, że ma 10 letniego syna(powiedzmy Frania) z poprzedniego związku, za którym jej obecny partner(powiedzmy Zdziś), najdelikatniej rzecz ujmując "nie przepada".Pisze, że gdy we dwoje są jest cudownie- chwile pełne uniesień i romantyzmu.Gorzej, gdy pojawia się  w pobliżu Franio, Zdzisiek bywa zazdrosny, że w sklepie Krysia z synem spaceruje, nie z nim.Zarzuca, że Malec okręcił sobie Matkę wokól palca, jak również pada stwierdzenie,że "trzepie go na widok Frania".Krysia pisze, że zdaję sobie sprawę, że usługuje Frankowi, robi śniadanko, obiadek, słyszy wciąż "Mama podaj, zrób".
Krysia pyta i błaga o pomoc.Co zrobić w takiej sytuacji, gdy partner nie akceptuje jej dziecka?
Jaki znaleźć kompromis w takiej sytuacji i czy takowy istnieje?
Przeczytany list stał się dla mnie wstępem do pewnych rozmyślań.
Głęboko współczuję Krysi sytuacji.I piszę bez cienia ironii czy złośliwości.Domyślam się, że Krysia mogła być długo sama.Wychowywała swego syna najlepiej jak potrafiła, oddając mu serce, uwagę, czas...siebie całą.I nagle pojawia się On- przy nim serce bije szybciej, jest namiętność, budzi się uśpiona kobieta.I jest też dziecko.I na tej linii jest zgrzyt.
Czy możliwy jest szczęśliwy i udany związek z osobą, która psioczy na Twoje dziecko?
Szczerze wątpię.
Zakładając, że Krysia jest na etapie fascynacji Zdzisiem(jeszcze ze sobą nie mieszkają, więc zgodzę się jest chemia i różowe okulary) w wielu kwestiach go tłumaczy i usprawiedliwia.Że może czuje się odsunięty na drugi plan, zaniedbywany w jakimś stopniu.Jednak to co mówi Zdzisiek uderza w najczulszy i najmiększy punkt i tak będzie uderzać, dopóki kropla nie wydrąży skały.I coś pęknie.
Mam zgrzyt wewnętrzny, nawet dość mocny, gdy czytam "trzepie mnie na jego widok".Bo to świadczy ile niechęci jest w tej relacji.Franio prawdopodobnie jest intruzem.Może i nawet rywalem we względach Krysi.Co więcej rywalem na wygranej pozycji.
Nie jest to na pewno sytuacja zero jedynkowa.Bo oto pary, które razem przeżywają przyjście dziecka na świat i jego dorastania mają okazję by oswoić się z sytuacją, że w łóżku czasem jest dodatkowa para nóg (zwłaszcza gdy dziecko chore, źle śpi i temu podobne).Mężczyzna który do tej pory nie miał większej styczności z dzieckiem może doznać małego szoku.Bo życie z dzieckiem to czas we troje i skradzione chwile we dwoje.Chyba receptą na udany związek z osobą mającą dziecko to polubić jedne i drugie chwile.
Nic nie taranować, nie nagabywać, nie naciskać.Pozwolić sobie poznać tą relację, bez prawa do oceniania jej przedwcześnie.
Bo dziecko, bez względu na to, czy jest 10 letnim Franiem, czy 34 letnią Olą jest dzieckiem.I nim pozostanie.Z mężczyznami bywa różnie.Przychodzą, odchodzą, zostają oddelegowani.Dziecko jest.Może chodzi o to, by uszanować tą specyficzną relację rodzica i dziecka?I nie tupać ze złości, nie analizować po czyjej stronie jest bilans przytuleń i buziaków.Może trzeba traktować dziecko podmiotowo, nie jak przedmiot, który zawadza?
Myślę, że związek tego typu jest dla dojrzałych emocjonalnie ludzi.
Oczywiście przeanalizowałm mój związek pod tym kątem.
Mam to szczęście, że człowiek z którym jestem zaakceptował sytuację zastaną, ma nas w dwupaku.Traktuje Mimi jak małego człowieka, który ma marzenia, przeżywa fascynacje (koparką na przykład) ma coś (wiele nawet) do powiedzenia.Słucha jej.Nie żąda wyłączności.Szanuje to, że Mimi jest najważniejsza na świecie dla mnie.I rozumie, że Ja+Mimi, to zupełnie inny rodzaj relacji niż Ja+On.


Komentarze

  1. Takich sytuacji w rodzinach łączonych jest wiele. Żalmi takich Franków, ale wiem, że istnieją. Tak w ogóle to staram się nie czytać takich artykułów, czy listów, bo płakać mi się chce nad tym światem... Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, co za przykry przykład. życie pisze szalone scenariusze. wydaje się, ze dziecko jest nieodłączną częścią matki. partner kocha matkę, i tez dziecko.

    pamiętam jak Tony Robbins opowiadał o tym jak poznał swoja żonę. chciał się ożenić i mieć kilkoro dzieci. poznał kobietę starsza, która miała już kilkoro dzieci. i je zaadoptował... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobała Ci się treść posta?A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?Zapraszam do komentowania!

Popularne posty