Retrospekcja

Parę dni temu napisała do mnie znajoma.Zaczęła od"słyszałam,że rozstałaś się z mężem"...Najpierw trochę mne to zezłościło.Szuka powodów do plotek?Owszem nie mam problemu z mówieniem o tym,zdaję sobie sprawę że  wiadomości roznoszą się blyskawicznie i większość ludzi wie.Okazało się jednak,że pytanie stało się pretekstem do lawiny która ruszyła później."Boję sie-pisała- co mam robić?On zdradził mnie,zdradzał  przez rok.Był z nią w Wiśle ,a ja siedziałam w domu z dzieckiem.Powiedział mi,walczylam pół roku.Chodziliśmy na terapię.Ostatnio przejrzalam mu telefon,a on jej pisze że pójdzie do niej choćby zaraz.Boję się.Co ja mam zrobić teraz?Oskarża mnie o zdradę,mówi, że też to zrobiłam.Nie chce samotności.Kocham go.Dziecko potrzebuje rodziny.Chce żeby został!".Poczułam jej strach,jej ból...Przerażenie.Złość ścisnęła mi gardło.Wiem przecież doskonale co czuje.Jej córeczka jest niewiele starsza od Mimi.Jest mądrą ,zadbaną kobietą.Czyżby kolejny palant nie udźwignął tematu?Zabawa w dom się znudziła?Podziwiam determinacje i siłę która kazała jej walczyć.Napisała ,że żałuję.Że dziś byłaby na podobnym etapie jak ja.Ale to nie tak.Te pół roku widocznie było jej potrzebne.Do wszystkiego trzeba dojrzeć zwlaszcza do ważnych decyzji.Zawsze byłam zwolenniczką ratowania.Pod warunkiem,że chcą tego dwie strony.Pod warunkiem,że nikt na tym nie cierpi,nie zatraca się w tym nie dostając nic w zamian.
Nie wiem czy bardziej powoduje nią silne uczucie,czy strach.Wiem jedno stwierdzenie "dla dobra dziecka"jest tu trochę nie na miejscu.Bo czy  kłótnie,szarpanina i wieczny lęk to naprawdę odpowiednie do rozwoju dziecka warunki?Być może są przykłady małżeństw na które zdrada działa "odświeżająco".Dla mnie zdrada to destrukcja.W końcu dzika fascynacja ,szalona namiętność kończy się kapciami i telewizorem.Może ognista kochanka w koronkach okazuje się kobietą z krwi i kości,którą czasem boli głowa,która z biegiem czasu też stawia wymagania.Przecież po pierwszym etapie fascynacji zazwyczaj jest podobnie.Źle?Gorzej?Absolutnie nie.Przecież życia nie przeżyjemy wiecznie trzymając się za rączki.Nagle okazać się może że to co znane smakuje lepiej.Bo sprawdzone.Bo stałe.Bo adrenalina jest fajna przy skoku na bungee ,ale ciągle??Ale stało się.Mleko się wylało.Ktoś kogoś zdradził, oszukał.Nie dotrzymał  warunków umowy.Czy warto w to brnąć? Mam nadzieję że moja znajoma podejmie dobra decyzję.Najlepszą dla siebie i dziecka.Nawet jesli to rewolucja.Tego jej życzę.Słusznych decyzji i siły.Dużo siły.

Komentarze

  1. Szkoda, że tak się dzieje :/ Czytając to aż mi się serce ścisnęło :<
    Trzymam za nią kciuki i niech wybierze odpowiednią drogę :|

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobała Ci się treść posta?A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?Zapraszam do komentowania!

Popularne posty