Każda lawina od niczego się zaczyna...

Zaskoczenie...Ulga...Ukojenie...
Ostatnie dni przyniosły mi więcej niż mogłabym przypuszczać.Na początek złego.Lawina śnieżna spadła ze strony Teściów.W ostatnich dniach zapisałam się na prawko, nawet nie spodziewałam się, że stanie się to tak ogromnym,  nieprzyjemnym punktem zapalnym. A może po prostu czymś, co przepełniło czarę goryczy...
Teściowa oznajmiła mi oschle przez telefon, że słyszała"że trzeba się zająć dzieckiem" oraz że "im nie pasuje", ponieważ przyjdą fachowcy od ogrodzenia, którym trzeba podać kawę i ciasto.Podziękowałam za informację i rozłączyłyśmy się. Zaczęłam dzikie kombinacje, kto zajmie się Fistaszką pod moją dwugodzinną nieobecność, gdy miałam jechać podpisać umowę i nie ukrywam- zgotowałam się argumentem, który usłyszałam. Nie wiem w czym Mała miała by przeszkodzić w podawaniu kawy i ciasta.Ech..
Wieczorem po 21 miał przyjechać Szwagier zmienić mnie, żebym spokojnie mogła pójść do pracy.Zamiast niego pojawili się Teściowie.
Atmosfera gęsta, że można by kroić ją nożem.I zaczęło się.Teściowa podniesionym głosem zarzuciła, że nie zapytałam ich czy mogę na prawko się zapisać, że teraz oni będą musieli więcej zajmować się dzieckiem.Uderzyło mnie stwierdzenie "musieli", poza tym dlaczego miałabym konsultować/pytać! ich o pozwolenie w tego typu decyzjach.Temat był przemyślany, miałam jeździć na wykłady, kiedy Mąż będzie z Mała, a jazdy odbywać wieczorem. Ale o to nikt mnie nie zapytał.Zaczęła krzyczeć i napędzać się, Mała obudziła się i płakała. Stanowczo powiedziałam, żebyśmy wyszły do drugiego pokoju i żeby ściszyła głos.W drugim pokoju już wydzierała się, że o dziecko nie dbam, że pupa odparzona bo pieluch nie zmieniam (kupili inne pieluchy bez konsultacji ,po których Mała miała strupki na pupie), że ona dwóch synów wychowała, ona wie od czego odparzenia się robią. Wyszła z pokoju. Tego było za wiele. Dziecko płaczące w drugim pokoju, rozbudzone na amen.Byłam osłupiona i zszokowana tym co przed chwilą się wydarzyło. Miałam to poczucie, że zaraz muszę wyjść do pracy, a cała chodziłam z nerwów.Próbowałam uspokoić wystraszoną krzykami Małą, gdy okazało się ,że Teściowa się rozkręciła na dobre. Krzyczała, że nie myślę.Powiedziałam jej milionowy raz, żeby do ciężkiej cholery przestała krzyczeć i wtedy padło "Ja się Twojej Matce nie dziwię!".Zamarłam.Moja Matka nie utrzymuje ze mną kontaktu . Zerwała go, gdy byłam w drugim miesiącu ciąży. Nie zna mojej Córki i nie chce znać.Jest to niezmiernie bolesny temat i czuły punkt.Cios poniżej pasa.Starczy, powiedziałam, już powiedziałaś Mamo za wiele. "Wcale się Twojej Matce nie dziwię" ona na to wykrzykując te cholerne słowa drugi raz. Proszę, żebyście opuścili mój dom, wycedziłam przez zęby. Powtórzyłam to trzykrotnie. Za trzeci razem powtórzyłam dobitniej kierując słowa do Teścia, który oglądając mecz! dawał ciche przyzwolenie na toczącą się jadkę.Z przedpokoju dobiegło mnie jeszcze "widzisz jaka nie wychowana jest!".
Byłam roztrzęsiona. Dygotałam.W moim własnym domu!Ktoś będzie krzyczał na mnie, budził moje śpiące spokojnym snem dziecko!
Do pracy nie poszłam, licząc się z tym, że mogę ją stracić.Mąż zrobił wielkie oczy na mój widok. I co teraz?Przecież jest kiepsko między nami, a to jego rodzice. Byłam przygotowana na to, że to już koniec. Że ta okropna sytuacja to gwóźdź do trumny dla naszego związku. Usiadł na podłodze gdy opowiedziałam mu co przed chwilą się wydarzyło.Był w szoku.Siedział tak długo, po czym wstał i przytulił mnie.
Następnego dnia, gdy zadzwonił do rodziców, wyszłam do drugiego pokoju.Nie chciałabym usłyszeć znowu czegoś co zrani mnie do żywego.
Krzyczał.Że nie życzy sobie awantur w naszym domu, wydzierania na mnie,że jeśli opieka nad wnuczką jest dla nich problemem- nie będą się nią zajmować. 
Rozłączył się nagle.Później powiedział mi, że usłyszał, że przyjeżdżać może. Ale beze mnie.
Powiedział, że poszukamy niani, albo żłobka, że damy radę razem, że mnie kocha i nie zostawi samej.
Pracę udało się uratować, nie straciłam jej.
Mam ogromny niesmak, ta sytuacja, tkwi we mnie w uszach dzwonią bolesne i krzywdzące słowa.Nie wiem jak będą wyglądać relacje kiedyś. Wiem jedno- dziś nie wyobrażam sobie rozmowy z nimi. To jedne z tych słów, po których odwrotu nie ma. Bo jak odwrócić słowa, że nie dbam o dziecko, że zrozumiałym jest faktem, że moja matka mnie nie chce i nie potrzebuje?
Wiem też, że ucierpiało moje dziecko. Stało się pionkiem w jakiejś dziwnej przepychance, której nie jestem w stanie pojąć, zrozumieć. Wiem też, że decyzja, żeby Małą zajmowali się Teściowie nie była słuszna, że coś się spiętrzyło, nawastwiło, że sytuacja ich przerosła a brak rozmowy doprowadził do eskalacji wściekłości.Wiem, że konflikt synowa- teściowa musiał zacząć się już zdecydowanie wcześniej, że gniew był sumą wielu zdarzeń, że brakło szczerej rozmowy. Rozumiem, że można się zdenerwować, nie być na coś gotowym, jednak ta forma jest dla mnie nie do przyjęcia. I nigdy nie w moim domu.
Czemu więc ulga?
Mam oparcie w Mężu, W sytuacji w której najmniej się go spodziewałam stanął za mną murem.
Wiem, że damy radę. Razem.
I jeśli kiedykolwiek dane będzie Ci to przeczytać...

Dziękuję.

Komentarze

  1. Zmroziło mnie a zarazem zagotowało się we mnie. Pamiętaj, że ja zawsze chętnie służę pomocą jak tylko będzie to możliwe. Uszy do góry, bo podobno co nas nie zabije to wzmocni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kasiu...Uwierz mi, że to motto stało się ostatnio moim przewodnim

      Usuń
  2. Jestem w szoku po przeczytaniu Twojej opowieści, zupełnie nie wiem co powiedzieć i okropnie mi przykro. Zupełnie nie wyobrażam sobie jak można wyrządzić taką krzywdę drugiemu człowiekowi, właściwie rodzinie. Ja naprawdę mam wielkie szczęście, że nie żadnych konfliktów w naszych rodzinach, naprawdę żadnych...nigdy nic się nie zdarzyło takiego, ba...nawet żadna mała sprzeczka. Zacznę to doceniać widzą, że może być tak źle.
    Cieszę się natomiast z postawy Twojego Męża, że stanął po Twojej stronie i wparł Cię..myślę, że to ważniejszy przełom w tej całej sytuacji.
    Pozdrawiam.

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację to duży przełom, krok milowy. Cieszę się, że w Twojej Rodzinie nie ma tego typu sytuacji. To pokrzepiające :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ps. Mam nadzieję, że mój poprzedni post się dodał.

    OdpowiedzUsuń
  4. No kurwa, bo innych słów znaleźć nie mogę. No co za wredny, wstrętny babsztyl! Skąd się tacy ludzie biorą! Skoro Twoje dziecko jest dla nich takim problemem, to utnij im kontakt. Co za wredna baba, chciała Cię zranić z rozmysłem, specjalnie, bez skrupułów. Jak to wszystko przeczytałam, to nóż mi się w kieszeni otworzył. Jak można tak kogoś zranić, z takim wyuzdaniem i premedytacją. Dobrze, że mąż jest z Tobą, to bardzo ważne, wręcz najważniejsze w tej sytuacji. Nie musisz mieć drugiej matki w teściowej, ani przyjaciółki, nie musisz jej nawet znosić, w ogóle nic nie musisz, więc nie szarp sobie nerwów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem jak to jest, jak brakuje własnych rodziców i wiem, jak łatwo o konflikty z teściami. Ważne, że mąż jest za Tobą, to najważniejsze. Mnie aż telepnęło, jak to przeczytałam. Mam nadzieję, że dacie sobie radę, a teściową nie ma sobie co psuć nerwów. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za słowa wsparcia. Czyżbyś też miała zwichrowaną sytuację rodzinną?Jeśli tak, życzę dużo siły i wytwałości.Pozdrawiam

      Usuń
  6. Gorąco Ci współczuję i moje odczucia są podobne do Anny. Sama miałam podobne przejścia z teściową w lutym tego roku. Padło znacznie więcej złych słów z jej strony. Załuję, że także jej nie powiedziałam paru, np. jak Ty. Mąż NIE stanął za mną niestety... Jedno jest pewne, że ta kobieta nie będzie przeze mnie nazwana mamą i nie mam ochoty z wielu różnych względów z nią rozmawiać. Mam w sobie tyle żalu, że nie jestem w stanie jej wybaczyć. Na szczęście mieszka bardzo daleko ode mnie i nie muszę na nią patrzeć, ani ją o cokolwiek prosić. Jeżeli bedzie musiała kiedyś mnie, a raczej wnuczka odwiedzić to będzie dla mnie powietrzem i zapowiedziałam mężowi, że będzie musiał jej towarzyszyć 24h na dobę, bo ja nie życzę sobie takiej kreatury obok mnie. Długo i dużo by gadać i pisać. Obecnie staram się o niej nie myśleć tak często i staram się skupić na sobie. Ta kobieta dla mnie nie istnieje, a ja nie chcę się przez nią denerwować. Szkoda tylko, że mój mąż tak się zachował. Twój stanął na wysokości zadania i możesz być z niego dumna. WIesz, że za Tobą stoi. Pomimo różnych przeciwności losu jest z Tobą. Ja tej pewności nie mam... Gorąco pozdrawiam i życzę wytrwałości i spokoju, bo nerwy mogą z nas zrobić niefajnie rzeczy:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Twojego Męża, może jest rozdarty w tej sytuacji.Wiem doskonale o co chodzi i jak ważne jest oparcie, a nawarstwione żale mogą eksplodować. Może stoi za Tobą tak po cichu..?Dobrze, że Teściową masz daleko, będziesz zdrowsza i spokojniejsza.Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  7. O mój Boże!!! Oczy mam nadal szeroko otwarte, a koparę do samej ziemi!!! Czytając Twój wpis, wyobrażałam sobie tą sytuację i aż mi się gorąco zrobiło! Masakra! Podziwiam Cię za stalowe nerwy i zimną krew, ja bym się tak pokłóciła, że może nawet "krew by się polała" ;) Powodzenia i wytrwałości, i dużoooooo, jeszcze więcej wsparcia ze strony męża życzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. właśnie tu weszłam. przeczytałam dwa pierwsze posty z ciekawością i z łatwościa wczuwałam się w sytuację. cała gama uczuć na samym końcu zastąpiona została wzruszeniem.

    Twój Mąż naprawde stanął na wysokości zadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tego typu sytuacje są nieoczekiwanym i najbardziej miarodajnym "sprawdzianem", że tak to brzydko nazwę. Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  9. Toksyczni ludzie, toksyczni rodzice, toksyczni tesciowie z pozoru mili ciepli ale na swoich zasadach . Zaczynasz żyć po swojemu wypadasz z klubu. Co tu zrobić ??? Nie stać się kimś takim dla swojego dziecka. A za 30 lat być dumnym z tego ze Twoja Pociecha przychodzi do ciebie bo tego potrzebuje a nie dlatego bo tak wypada. Jak z takimi ludzmi zyc??? Nie da się z nimi życ . To raczej egzystencja! Najbezpieczniej być samowystarczalnym i nie liczyć na zbyt wiele będzie prościej :)Życze jak najmniej takich sytuacjii i wytrwałości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, jeśli nastąpi taki moment w moim życiu będę wiedzieć, że spełniłam się w najważniejszej misji w moim życiu-udało mi się nadać zwrotowi "Mama" nowy sens..A nad samowystarczalnością pracuję.Dziękuję za pokrzepiające słowa. Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Spodobała Ci się treść posta?A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?Zapraszam do komentowania!

Popularne posty