Jak dobrze mieć sąsiada(dkę).Problem nr 2.Zastój.

Laktator ręczny wydawał się być wynalazkiem idealnym.Z dumą pokazywałam Dobremu Mężowi ile ml mleka ściągałam, podczas, gdy ręcznie nie udawało mi się wypompować nawet połowy. Co tam zakwas w prawej ręce(i bardziej rozbudowany mięsień), co tam, że odciągałam przez 45minut co 4 godziny, co tam, że miałam wrażenie, że tylko odciągam i odciągam, pompuje i pompuje...Moja Dziecina pierworodna(i jedyna) dostawała bowiem mleko prosto od Mamy , więc mniejsza o wszelkie niedogodności.A ponieważ Dziecina odmówiła stanowczo karmienia bezpośredniego(pomimo usilnych próśb i chliptania nad jej głowizną,przystawiania do piersi "na śpiocha", jak również po wcześniejszym odciągnięciu najbardziej tryskającej partii)trzeba było zatem przerzucić się na pośrednie.
Koszmarek nr 2 pojawił się równie znienacka i w równie nieciekawych okolicznościach jak nr 1(jak to pewna złota myśl głosi "miłość, śmierć i sraczka przychodzi znienacka").
Dobry Mąż na turnieju piłki nożnej. Ja oczekuję gości.Odciągam mleko, jedną ręką zabawiając roześmianą pociechę,głaszcząc kota i robiąc pewnie jeszcze kilka zsynchronizowanych w czasie czynności. I nagle łapię się na tym, że od półtorej godziny ściągnęłam jakąś kompletnie minimalną ilość mleka. Co jest?????-myślę sobie..
Przyjeżdża Siostra ze Szwagrem, później pojawia się Dobry Mąż.Kolejna pora odciągania. Cycki jak kamienie, mogłabym spokojnie łupać nimi kokosy.Bolą.Ani kropli mleka.Źle się czuję. Nie wiem co robić..Wiem tylko, że muszę je opróżnić, tylko jak?Bezsilność. No i oczywiście beczę.
Na początku tak cichutko.W łazience. Co jakiś czas Mąż podchodzi pod drzwi łazienki i słyszy zwrotne "nic nie leci".Beczę podwójnie, cycki bolą jak cholera.Fistaszka wyczuwa najwyraźniej emocje bo płacze razem ze mną. Jestem zdruzgotana.Jak nakarmię swoje Dziecko??Siedzę w wannie kierując ciepły strumień wody na moje "kamienie" w nadziei, że kanaliki się zlitują i udrożnią.To na nic.
Mamy Gości, a ja zalegam w łazience od dobrych dwóch godzin.Mam dosyć.
Mąż obdzwania znajomych, w poszukiwaniu laktatora elektrycznego. I nic. Piszę do Sąsiadki. Ma! pożyczy!Uff.
O godzinie 22 dokonujemy uroczystego podłączenia do lakatora. Po pierwszych minutach bólu pojawia się niesamowita ulga. Mleko leci.Leci!!!!Czy muszę pisać, że jestem cholernie szczęśliwa?
Z tego co później wyczytałam mój zastój najprawdopodobniej wynikał z faktu, że nie opróżniałam piersi do końca(kiedy konczyłam ściągać mleko miałam poczucie, że piersi nie są "puste").
O zastoju i moich metodach walki napiszę w kolejnym poście.

Komentarze

  1. Hej! Ja też miałam taki mega zastój, ale nawet elektryczny nie dał rady. Okropność, nikomu tego nie życzę. No i nie można z tym chodzić, bo potem jest jeszcze gorzej - gorączka, dreszcze, zaogniona pierś... Ogólnie, co do laktatorów, ręczny miałam jeden - Lovi z taką pompką - żadna moja pierś nie uroniła nawet kropli. Ale Ci się porobiło, do tego jeszcze goście w domu i te wszystkie zmagania... U mnie, na piersi z zastojem zrobiły się rozstępy w miejscu, gdzie było pozatykane, czyli praktycznie na całej piersi i pewnie zostaną na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam,że od zastoju mogą zrobić się rozstępy.U mnie fajnie zadziałało masło shea,moze i Tobie pomoże?Czytałam u Ciebie o Twojej zatorowej historii i współczuje.

      Usuń
  2. Ja jestem "specjalistka"od zastojow.Srednio raz na dwa tygodnie..dlugo myslalam ze taka moja uroda, jednak z czasem nabralam podejrzen ze to zle dobrany stanik byl przyczyna. Teraz jestem pewna..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj...dobrze,że udało Ci się znaleźć przyczynę!Naprawdę jesteś zastojową weteranką!gratuluję wytrwałości w karmieniu!

      Usuń

Prześlij komentarz

Spodobała Ci się treść posta?A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?Zapraszam do komentowania!

Popularne posty