Najważniejszy test w życiu
Początek jakże prozaiczny. Test ciążowy.Ten dla odmiany postanowiłam wykonać bez konsultacji z kimkolwiek.
Mieliśmy taki ulubiony żart z Mężem :"Jestem w ciąży" mówiłam. On na to "Znowu?".Tym razem podeszłam do sprawy bardzo serio.Powodem bez wątpienia był mój trwający niepokojąco długo rozstrój żołądka.Dziwne...Bulgoczące wnętrzności. które żyły własnym życiem. Właśnie...żyły, ale ja jeszcze o tym nie wiedziałam :)
Zapewne nie tylko dla mnie były to najdłuższe 2 minuty(godziny???) w życiu.Wytrzeszczając oczy nie dostrzegłam nic. Lipton. Nie tym razem.Kolejnych pare złotych w kosz.Test wylądował w wiklinowym koszyku.
W pracy towarzyszyło mi dziwne uczucie.Jakbym była zakochana, z tym, że motyle w brzuchu jakieś bardziej upierdliwe.
W drugim pokoju nieświadomy niczego Mąż a ja dreptam wieczorem do koszyka gdzie mieszka test.Patrzę i widzę pierwszy ślad istnienia Fistaszki. Zamiast jednak mocnych dwóch krech, ledwo widoczny różowy cini minis, cień jakiś.Hymmm, co teraz?Piszczeć, skakać,cieszyć się?A jesli ona zniknie?
Komentarze
Prześlij komentarz
Spodobała Ci się treść posta?A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?Zapraszam do komentowania!