Toksyna

Ludzie powiedzą Ci, że wyglądasz kiepsko.
Mogą również uświadomić Ci, że masz mało ambitną pracę, za mało zarabiasz.
Powiedzą Ci także że Twój Partner robi czegoś za mało bądź za dużo.
Wypunktują Ci w twarz jakie masz deficyty charakteru i braki.
Zwrócą uwagę, że Twoje Dziecko nie ma czapeczki.
Wypunktują że jesteś Mamą "za bardzo".
Będą współczuć gdy będzie Ci się wiodło kiepsko, ale poczujesz jad, gdy będzie lepiej.
Powiedzą że przytyłaś.
Będą Twoim krzywym zwierciadłem.
Powiedzą Ci wszystko, czego nie chciałabyś usłyszeć,
Czasem niezwykle kuszącym wydaje się być leśniczym w Bieszczadach, z dala od wszystkich. Zwłaszcza, gdy okazuje się , że kogoś wpuściliśmy do swojego życia za bardzo.Pytanie tylko czy sam przekroczył cienką granicę, czy sami daliśmy do tego prawo? Okazuje się że przestał  z życzliwością i ciepłem, troską patrzeć na Ciebie, a zaczął oceniać Cię niczym kartę w menu.
Oczywiście nie chcę generalizować, nie jest to standardem. To niesie symptomy toksycznego układu.
Jeśli relacja z kimś budzi Twój niepokój, przestajesz czuć się w niej komfortowo, więcej - czujesz strach, że musisz z czegokolwiek się spowiadać - jest słabo. Powiem więcej - będzie gorzej.
Będziesz spowiadać się więcej lub zaczniesz unikać. Z czego jedno i drugie jest szitem.
Będzie to potęgować w Tobie poczucie winy, bo jesteś nie taka jak trzeba, nie spełniasz czyiś oczekiwań.
Zapętlisz się.
Aż w końcu zadasz sobie jedno zajebiście ważne pytanie:
Czy ja tego chcę?

Czy ktokolwiek lubi czuć się kiepskim przyjacielem?Takim nie umiejącym czytać w myślach, nie będącym na pstryknięcie?
Nikt.

Z moją Matką łączył mnie syndrom sztokholmski. Kochałam swojego oprawcę. Nie wiem czy był bardziej oddany i wierny psiaczek na świecie niż ja sama. Uzależniła mnie od siebie, żonglowała moimi emocjami, w jednej chwili mnie biła a w drugiej rozpływałam się ze szczęścia, gdy pełna wybaczenia- uśmiechała się do mnie.
Chodziłam do niej do pokoju, podczas gdy patrzyła w telewizor i mówiłam, mówiłam, a ona ciągle patrzyła jakby mnie nie było. I czasem gdy udało mi się bardziej ją zainteresować rozmawiała ze mną. A ja się czułam jakbym była na haju.
Któregoś dnia gdy nastąpiło apogeum choroby Taty dwubiegunówki powiedziała żebym pojechała z nią do jakiejś poradni i w sumie sama nie wiedziałam czemu tam jadę. Teraz myślę że to też było pranie mózgu i chciała unaocznić mi jak z Tatą jest źle(ta choroba była jej wielką manipulacją i do dziś nie wiem co działo się naprawdę a co było zafałszowaną rzeczywistością).
I ja tam tej pani psycholog, że Mama, że ja się martwię o nią, że dla Mamy tu jestem.
I jej krótkie pytanie:
A Pani?
Gdzie jest Pani w tym wszystkim?
I ja się wtedy bardzo zdziwiłam, bo przecież ja w tym wszystkim nie byłam ważna.
A ona dalej
Pani jest dorosła.Jeśli Pani się o siebie nie zatroszczy w porę to będzie za późno.
To był wstrząs dla mnie.Myślę że zaczął mi się zmieniać punt widzenia.
Jakiś czas później podjęłam decyzję o wyprowadzce, miałam 23 lata.
Usłyszałam, że teraz ją zostawiam , czułam, że jest obrażona, zła, że ją zawiodłam.
W wynajmowanym mieszkaniu płakałam, ryczałam w pierwszą noc.
Bo czułam, że zrobiłam to wbrew niej a jednocześnie dla siebie.
Zaczęłam się uczyć, że ja też jestem ważna.
Widywałam się z nią, czasem z nimi obojgiem.
Siedzieliśmy przy stole a ona Gasiła Tatę na każdym kroku, każde jego słowo było złe.
A ja wracałam do domu z bólem łba. Dziś myślę, że to była reakcja obronna organizmu, że mnie te spotkania nie sprawiały przyjemności.Przeciwnie - męczyły.
I po paru latach gdy stawiłam się u Pani psycholog zawyrokowała, ze kwalifikuję się na terapię.
I pamiętam w trakcie tej terapii, że panicznie bałam się że spowoduje to u mnie, że odsunę się od matki;ponieważ po kolei przerabiałyśmy wszystkie traumatyczne wydarzenia.
Albo zaczynałam płakać tak, ze nie byłam w stanie nic powiedzieć, albo budziłam się z krzykiem w nocy, a później przestałam spać i nie wiem ile ta bezsenność trwała.
W trakcie terapii zaszłam w ciążę, widywałam się z nią dalej, ale na spotkaniach ciągle tylko mówiła o sobie. I pamiętam jak kiedyś tak mi się chciało rzygać, miałam nudności i chyba potrzebowałam tego żeby ktoś- moja matka zwyczajnie się na chwilę nad tym pochylił.
Jestem w ciąży za chwilę zostanę Mamą i tak nieudolnie walczę w tym o siebie.
Cierpię w ciszy.
I tak traciła mnie każdym niewypowiedzianym słowem, każdym nie wykonanym gestem.
Czułam, ze ostatni most ma już bardzo kruche podstawy.
Później były pretensje o spędzone z Tatą święta-byli już po rozstaniu.
I coś co przelało czarę goryczy.
Telefon z wkurwem, z pretensjami, daj mi ojca do telefonu i znów pretensje do mnie.
I ja jej wtedy że jestem w ciąży, potrzebuję spokoju, żeby przestała z taki nerwami dzwonić do mnie.
I tylko ja wiem ile te proste słowa mnie kosztowały.
I ona mi ten spokój dała.
Zerwała kontakt, obraziła się.
I to było najlepsze co mogła dla mnie jako Matka zrobić dziś tak myślę.
Życie czasem przypomina poligon.
Tylko od Ciebie zależy kto będzie  Twojej armii.
Czy będzie Cie budował, czy niszczył.
Oddychaj, żyj i nie daj się stłamsić nigdy więcej.




Komentarze

Popularne posty