Elektryczny ssak


Zdecydowanie kilka rzeczy ułatwiło mi bardzo życie po porodzie. Na czele listy stanowczo plasuje się laktator elektryczny, który to zastąpił lakator ręczny.Nagle okazało się, że życie bez wiecznego zakwasu w jednej ręce jest o wiele wygodniejsze i mniej stresujące. Bo oto odciąganie mleka zajmuje mi nie jak dotychczas 45minut do godziny, a 10-15min z jednej piersi.Ręce w zasadzie mam wolne, a na pewno jedną i mogę w tym czasie bawić się z Fistaszką.Moje serce zdobył laktator elektryczny Medela, kupiony na allegro za 100zł + przesyłka.
 Faktem jest, że poprzednia użytkowniczka nie należała do czyściochów i laktator przeszedł porządne mycie i wyparzanie zanim użyłam go pierwszy raz, ale, ale...Komfort nieporównywalny.Wieczorem rozsiadałam się wygodnie w fotelu, oglądając film z napisami dla niesłyszących(laktator bowiem burczy zagłuszając TV) i po pół godzinie posiłek dla Fistaszki zapewniony. Laktator ma regulację siły ssania, którą można dostosować do siebie tak, by odciąganie nie bolało i było komfortowe.W początkowym stadium odciągałam mleko co 3 godz, żeby podtrzymać laktację, później już mogłam pozwolić sobie na rzadsze odciąganie, co 6 godzin, ostatnie koło północy tak , żebym nie musiała wstawać w nocy.Ogromnym plusem takiego odciągania było to, że Fistaszkę mógł nakarmić Mąż w czasie, gdy ja odsypiałam.Z Medelą przyjaźniłam się trochę ponad 6 miesięcy i bardzo dobrze wspominam do dzisiaj naszą współpracę. Fakt- Fistaszka nie chciała pić bezpośrednio z piersi, krztusiła się i dlatego zdecydowałam się na odciąganie mleka. Dziś jednak wiem, że był to bardzo dobry wybór, który z pewnością powtórzę jeśli kiedykolwiek zdecydujemy się na drugie dziecko. Forma stanowczo dla mnie wygodniejsza. Co do piersi, nie mam pojęcia jak wyglądałyby po karmieniu bezpośrednim, straciły na jędrności na pewno, ale na ile jest to spowodowane odciąganiem, na ile ciążą i związanym z nią "skokiem wagi"- nie wiem.Odciągając mleko laktatorem elektrycznym udaje się utrzymać laktację naprawdę długo, do tego stopnia, że po sześciu miesiącach miałam problem z jej zatrzymaniem.A co z więzią?- zapytała mnie kiedyś znajoma.Bez wątpienia karmienie piersią buduje więź z dzieckiem, jest to bliskość serca Mamy, jej ciała, dotyk skóra do skóry, a co za tym idzie poczucie bezpieczeństwa. Uważam jednak, że na budowanie więzi i umacnianie jej składa się tak wiele czynników i jest to naprawdę szerokie pole do działania. Dzisiaj mam naprawdę bliską relację z moją Córeczką, bardzo często się przytulamy, a i wolny czas spędzamy blisko. Dotyk towarzyszy nam codziennie. Sądzę więc, że nic na tej formie nasza relacja nie ucierpiała.Spotkałam się też z określeniami, które kategoryzują Mamy odciągające na te gorsze, mniej starające się, idące na łatwiznę.Staram się nie oceniać żadnej z Mam, która dokonuje jednego z  wyborów- pierś/laktator+butelka/mm+butelka bo dlaczego mam to robić? To kwestia indywidualnego wyboru jak i okoliczności. Kobiety bardzo często są zdane tylko na siebie,a karmienie piersią to nie lekki temat,to zastoje, nawały.Nikt nie urodził się z wiedzą daną przez niebiosa,jak sobie z tym radzić. Poradnia laktacyjna?Czy ktoś o niej słyszał?Doradca laktacyjny?A czy ktoś wie o tym, że można się do niego zgłosić w szpitalu po porodzie?Zazwyczaj my Mamy bujamy się z tym same, zatem żaden wybór nie powinien dziwić bądź bulwersować i na pewno nie wystawiać nam świadectwa.

Komentarze

  1. Ja też odciągałam mleko i dawałam z butli, bo nie wyszło nam KP. Miałam Medelę MiniElectrica, który rozbił się o ziemię, dlatego zainwestowałam w droższy model Swing. Utrzymywałam laktację przez 5 miesięcy (samym laktatorem). Robiłabym to dalej, ale musiałam podjąć leczenie. Najpierw odciągałam co 3 godziny, ale potem, gdy wiedziałam, że muszę przestać karmić, ograniczyłam do 3x a potem 2x na dobę. Według mnie jednak pierś jest wygodniejsza, no bo im dziecko starsze, tym trudniej znaleźć czas na odciąganie, a też nic nie stoi na przeszkodzie, aby odciągać i dawać z butli w wypadku dłuższego wyjścia albo w nocy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na bloga pod inną nazwą. Wciąż ten sam blog ale może na ten adres co masz możesz nie wejść, chociaż pewnie przekieruje na nową stronę, w sumie nic nie szkodzi napisać. Także informuje o zmianie
    http://czekamynacud.blog.pl/
    Buziaki ;) :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobała Ci się treść posta?A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?Zapraszam do komentowania!

Popularne posty